Dzień wyjazdu do domu. Wersja babci tatarskiej-godzina 9rano na pewno jest autobus.wybieramy się na niego, przyjeżdża o 10.dobre i to. Jest w jeszcze lepszym stanie niż ten którym tu się dostałyśmy ale trzeba przyznać że prędkość jako taką osiąga.mamy kilk przystanków po dordze bo maszyna nie wyrabia,trzeba chłodzić(dobrze że woda w konewce:),w końcu przy wjeździe do miasta stajemy na dobre.wszyscy wysiadają więc my też bierzemy plecaki i chcemy iść.Pan kierowca uprzejmie nas informuje że dojedziemy z nim na dworzec,trzeba tylko poczekać,on naprawi.czekamy czekamy, wszystkie siedzenia z tyłu są powyrzucane,kierowca coś tam majstruje. w końcu usatysfakcjonowany rzuca:no i wsio,i jedziemy.przy naszym wyjściu jeszcze opieprza ludzi którzy już chcą się pakować,robi nam przejście i wysiadamy:)Autobus do Symferopola już podstawiony,kolejka do kasy wielka,pytamy kierowcę czy nas weźmie jak biletów nie mamy,zgadza się,bierze kasę i jedziemy. Po południu docieramy do Symferopola