Teodozja

rano cieszymy sie jeszcze spokojem i niezwyklym klimatem Surb Chacz powoli szykujac sie do drogi.zegnamy naszego ormianskiego mnicha ktory zyczy nam wszystkiego co dobre,i ruszamy w dol,do Starego Krymu.schodzi sie zdecydowanie latwiej.wystarczaja dwa krotkie postoje i po ponad godz jestesmy na dworcu.niestety w samo poludnie.mimo tego ze dobrze nam sie szlo w efekcie na dworcu jestesmy ledwo zywe.probujemy kupic bilety na autobus ale pani mruczy cos czegonie rozumiemy,nie mamy ochoty dyskutowac wiec wychodzimy na marszrutke.trudno cos zlapac z naszymi bagazami.w koncu zatrzymuje sie autobus.pakujemy sie.po przyjezdzie do Teodozji czujemy sie fatalnie,kryzysowy dzien.godzine spedzamy na dworcu zanim zmusimy sie zeby czegos poszukac(juz tu stwierdzamy ze teodozja jest beznadziejna).ogladamy plaze Ajwazowskiego(potencjalny nocleg).wybieramy sie do centrum,kolejna plaza.ciuchy i buty mamy jeszcze te ktore byly potrzebne do zejscia z gor-na plazy wygladamy wiec genialnie:)zmuszamy sie zeby cokolwiek obejrzec.podoba nam sie widok z twierdzy genuenskiej i ormianska swiatynia.reszta nic sapecjalnego podlug tego co juz widzialysmy. mnostwo turystow do czego nie przywyklysmy.wieczorem kombinujemy nocleg-wybor pada na tzw zlota plaze,za miastem.juz po ciemku jedziemy marszrutka,w ktorej jak zwykle naszymi pytaniami io bagazami pozytywne podejscie pasazerow.i dojezdzamy.z latarkami szukamy miejsca na rozbicie namiotu,wybor niewielki,jak to na plazy wszedzie piasek:)jakos stawiamy nasze cudo i po kolacji nad brzegiem morza idziemy spac.budze sie czesto slyszac glosy wloczacych sie ludzi ale generalnie jest spokojnie.

Komentarze (0)