20.08.07
Pierwszy dzień zacząl sie bardzo pozytywnie.Kierowcy chętnie brali dwie autostopowiczki i nawet nasze bagaże ich nie zrażaly. Ja nawet panów mundurowych w nieoznakowanym samochodzie, ktorzy sie zatrzymali żeby spytać co robimy,uznalam za naszego stopa:)ale skończylo sie na milej konwersacji i kilku poradach jakie samochody zatrzymywać. Dopiero 90km od Przemyśla trasa opustoszala i podjeżdżalysmy po kilka km.Ok 17 pod Jaroslawem zatrzymal sie samochód dostawczy na ukraińskich numerach. Wpakowalyśmy się z myślą, że podjedziemy kawalek ale jakoś w toku nielatwej konwersacji dogadaliśmy się że pan Wasyl do Lwowa jedzie. Krótka pilka-"Nie chce pan mieć pasażerów do Lwowa?""szto?znaczy sie was?ja zawiozu:)" Z moim uśmiechem i Asi przerażeniem w oczach musialyśmy wygladać zabawnie. Krótki postój w Jaroslawiu-my na zakupy, Wasyl zalatwia jakies interesy z dziwnym typem,daje mu też papierosy.
Po kilku godz jazdy mój wpis do zeszytu wyglądal juz tak:
NO i zachcialo nam sie Ukrainy. Jedziemy starym busem (?)do Lwowa.Samo tak wyszlo. Nogi na suficie bo miejsca nie ma,wolę nie wiedzieć co może być z tylu. Samochód ledwo żywy,przez szybę nic nie widać, kierowca slucha przebojów ukrainskich,a pasy bezpieczeństwa nie zapinają się,trzeba je trzymać pod tylkiem. Zobaczymy co będzie na granicy.No i we Lwowie będziemy późno..Bardzo późno..Powtarzam jak mantrę:Dobrzy ludzie są na świecie,dobrzy ludzie są na świecie.