Robię niespodziankę rodzince,spodziewali się mnie dopiero jutro. Opowiadam,pokazuję opaleniznę:)zjadam połowę zapasów z lodówki,kurcze wszystko tu takie dobre:)Mój powrót trwał od niedzieli rano do wtorku wieczorem,non-stop a mimo to czuję się jakbym nagle została wyrwana z tamtego świata. mam takie zawieszenie-nierealny dla mnie jest ten i tamten równocześnie. jednego jestem pewna. Było genialnie. Ciężko,pięknie,inaczej.Dałyśmy radę. Zobaczyłyśmy niesamowite rzeczy które na zawsze chcę zachować w pamięci.Spotykałyśmy wspaniałych ludzi, którzy nawet jeśli bezimiennie to pozostaną w moim sercu.Rodzina,przyjaciele,wszyscy którzy wspierali nas w Polsce i martwili się też bardzo. Wszyscy którzy brali nas na stopa(a było co brać:) Pan Wasyl:).Mnich z Surb Chacz. Rodzinka ormiańska.Ludzie proszeni o pomoc,wskazanie,wytłumaczenie. Ludzie dodający nam wiary we własne możliwości(głównie siłowe przy dźwiganiu bagażu:)Rodziny u których nocowałyśmy,sąsiedzi namiotowi z dzikich plaż:)I inni napotkani ludzie życzliwie do nas podchodzący.
Po raz kolejny przekonałam się że Wszystko w życiu jest możliwe.Granice marzeń wyznaczamy sobie sami. Moje sięgają coraz dalej:)